poniedziałek, 30 listopada 2015

Produkty francuskie - czyli zakupy świąteczne we Francji

Pomimo jesiennego słońca, które przez długi czas gościło za oknem i skutecznie zakłócało myśli o nadchodzących świętach, w końcu nadszedł czas planowania prezentów świątecznych. Po krótkiej burzy mózgów uznaliśmy, że najrozsądniej będzie połączyć święta z cadeaux de France

Zanim jeszcze rozpoczęłam opisywanie swoich zmagań na francuskiej ziemi, udało mi się odnaleźć kilka interesujących blogów o Francji i tam szukałam inspiracji. Szczególnie zainteresował mnie wpis Między Francją a Szwajcarią - moje ulubione francuskie produkty. Nie czekając na weekendowe wielkie zakupy, postanowiłam spróbować polecanego koziego sera i.... rzeczywiście, okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę.


produkty francuskie


Niedawno odkryłam też swój drugi ulubiony alkohol, jest nim cydr. Mnogość dostępnych smaków jest niesamowita i stopniowo staram się próbować zarówno słodkich, jak i brut. Aktualny faworyt:


prezent z Francji


Studiując wnikliwie artykuły dotyczące francuskich smaków przypomniałam sobie, że przecież marrons mogą stanowić całkiem smakowity kąsek. Wybór jest naprawdę spory.

Kasztany jadalne:

prezent z Francji

Krem z kasztanów, la crème de chataignes:
prezent z Francji

Kasztany w koniaku, marrons confits au cognac:
prezent z Francji

Niestety tego przysmaku jeszcze nie udało mi się zlokalizować, ale na pewno będę dalej szukać, bo byłby to doskonały prezent dla mojej mamy. Gdyby przypadkiem mi się udało, to na pewno podzielę się wrażeniami smakowymi po świętach :)


Miód lawendowy - le miel de lavande:

prezent z Francji


Pierwsza część zakupów kulinarnych za mną, pozostaje jeszcze wstąpienie do Pattiserie. Nigdy nie próbowałam francuskich makaroników, mam nadzieję że uda się to nadrobić już niebawem :)

czwartek, 26 listopada 2015

Jak się uczyć? Odkrycie miesiąca

Przyznam, że mąż zaoszczędził mi przedzierania się przez różnego rodzaju pomoce naukowe i odnalazł bardzo przydatną platformę edukacyjną do nauki online: Memrise.com 



Strona jest o tyle interesująca, że zawiera wiele różnych kursów. Za pomocą Memrise można uczyć się zarówno języków obcych jak i każdej innej dziedziny - geografii, historii, anatomii, astronomii, a nawet odkrywać takie ciekawostki jak np. motyle północnej Europy :) Dodatkowym atutem jest możliwość tworzenia własnego kursu, niedawno utworzyliśmy więc własną bazę słówek, którą stopniowo rozbudowujemy. 

Ilość dostępnych kursów jest oszałamiająca, warto więc poświęcić chwilę czasu na odnalezienie takiego, który najlepiej będzie odpowiadał naszym potrzebom. Memrise oferuje częste powtórki, naukę pisowni, układanie zdań z rozsypanych wyrazów, a także memy ułatwiające zapamiętywanie nowych słówek. Niektóre kursy zawierają również dźwięk, co podbiło mnie całkowicie, bo to bardzo ułatwia naukę w początkowej fazie przygody z językiem. 

Warto dodać, że program umożliwia obserwowanie postępów naszych znajomych, a także innych osób poprzez śledzenie rankingów. Możemy więc zbierać punkty i przechodzić na kolejne poziomy wtajemniczenia :) 

Jak na razie widzę same zalety tego programu, trudno mi więc wskazać jakieś niedoskonałości, ale pozostanę czujna :)

nauka francuskiego


środa, 25 listopada 2015

Kilka lat wstecz... czyli złe miłego początki :)

Długo nosiłam się z zamiarem założenia bloga i... w końcu jest. Ostatecznym (i nareszcie skutecznym) bodźcem, który pchnął mnie w tym kierunku stała się chęć nauki języka na wszelkie możliwe sposoby. Z naciskiem na wszelkie możliwe :-)

Jeszcze dwa lata temu gdyby ktoś powiedział mi, że będę mieszkać za granicą i samodzielnie uczyć się francuskiego - nie uwierzyłabym. Warto podkreślić, że samodzielna nauka języka jak i mieszkanie we Francji można potraktować jako równie abstrakcyjne w moim przypadku. 

Otóż, moja przygoda z francuskim rozpoczęła się w liceum. Pełna zapału, entuzjazmu i wiary w swoje nieograniczone możliwości przyswajania wiedzy - wybrałam langue francaise jako drugi język. Oczami wyobraźni widziałam siebie biegle władającą tym pięknym językiem, tłumaczącą teksty Aznavoura i Dassin... Niestety. Już po pierwszym miesiącu nauki zaczynałam żałować swojej decyzji, a po pół roku zapałałam desperacką chęcią ucieczki

Zwykle w takich przypadkach obwinia się nauczyciela, nie będę więc szczególnie oryginalna. Swoją nauczycielkę francuskiego wspominam przede wszystkim jako niezainteresowaną naszymi postępami w nauce, czego najlepszym dowodem było moje balansowanie pomiędzy oceną dobrą i bardzo dobrą - przy poziomie wiedzy sprowadzającym się do je m'appelle. Tę piękną przygodę z językiem zakończyłam więc w wieku 17 lat, zrażona i przekonana, że każdy inny język, ale już nie francuski

Pomimo tych niesprzyjających okoliczności moja miłość do Charlesa i Joe pozostała nienaruszona. Po ukończeniu szkoły bardzo romantycznie (jak wówczas sądziłam) postanowiłam sobie, że skoro nie udało mi się samodzielnie przetłumaczyć ich tekstów - pozostaną one dla mnie nieznane. Całkiem serio, do dzisiaj nie mam pojęcia o czym śpiewają, ale śpiewają merveilleux :)

Cały romantyzm Francji zamykał się dla mnie w muzyce. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie spacerującej brzegami Sekwany, delektującej się kasztanami z Placu Pigalle'a, ani wpatrującej się tęsknym wzrokiem w wieżę Eiffla. Prawdę mówiąc na kilka lat nawet zupełnie o tej Francji zapomniałam... Rzadziej słuchałam Aznavoura, a podstawy gramatyki przyswajane w liceum najwyraźniej wyparłam.

Kwestia mieszkania za granicą to osobny temat, który można skrócić do jednego zdania: (notabene stanowiącego tytuł całkiem przyjemnej książki) nigdy w życiu!  

Jak to się stało, że moim nowym mottem stało się nigdy nie mów nigdy to temat na inny wpis, ale póki co... o ironio! Je suis en France, a nauka francuskiego zaczyna sprawiać mi nie lada frajdę, czego wyrazem będzie ten właśnie blog :-) 

nauka francuskiego