Pomimo jesiennego słońca, które przez długi czas gościło za oknem i skutecznie zakłócało myśli o nadchodzących świętach, w końcu nadszedł czas planowania prezentów świątecznych. Po krótkiej burzy mózgów uznaliśmy, że najrozsądniej będzie połączyć święta z cadeaux de France.
Zanim jeszcze rozpoczęłam opisywanie swoich zmagań na francuskiej ziemi, udało mi się odnaleźć kilka interesujących blogów o Francji i tam szukałam inspiracji. Szczególnie zainteresował mnie wpis Między Francją a Szwajcarią - moje ulubione francuskie produkty. Nie czekając na weekendowe wielkie zakupy, postanowiłam spróbować polecanego koziego sera i.... rzeczywiście, okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę.
Niedawno odkryłam też swój drugi ulubiony alkohol, jest nim cydr. Mnogość dostępnych smaków jest niesamowita i stopniowo staram się próbować zarówno słodkich, jak i brut. Aktualny faworyt:
Studiując wnikliwie artykuły dotyczące francuskich smaków przypomniałam sobie, że przecież marrons mogą stanowić całkiem smakowity kąsek. Wybór jest naprawdę spory.
Kasztany jadalne:
Kasztany jadalne:
Krem z kasztanów, la crème de chataignes:
Kasztany w koniaku, marrons confits au cognac:
Niestety tego przysmaku jeszcze nie udało mi się zlokalizować, ale na pewno będę dalej szukać, bo byłby to doskonały prezent dla mojej mamy. Gdyby przypadkiem mi się udało, to na pewno podzielę się wrażeniami smakowymi po świętach :)
Miód
lawendowy - le miel de lavande:
Pierwsza część zakupów kulinarnych za mną, pozostaje jeszcze wstąpienie do Pattiserie. Nigdy nie próbowałam francuskich makaroników, mam nadzieję że uda się to nadrobić już niebawem :)
Jak świątecznie i we Francji to koniecznie foie gras :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pyszną inspirację!! Zasięgnęłam właśnie szczegółowych informacji w internecie i wiem już, że zdecydowanie powinnam tego świątecznego dania spróbować :))
UsuńKasztany uwielbiam! Nie mogę jednak powiedzieć,że w każdej postaci, bowiem tu gdzie mieszkam miewam jedynie te świeże, które najlepiej od razu upiec i zjeść.Nie miałam okazji spróbować innych ich wersji a strasznie jestem ciekawa.Może kiedyś w końcu mi się uda !:)Cydr zdarzy mi się czasem złapać, ale zdecydowanie wolę jednak piwo lub białe wino.A miodu lawendowego chyba bym nie spróbowała, bo lawenda generalnie kojarzy mi się z babciną szafą :P
OdpowiedzUsuńSmaku miodu lawendowego sama jestem ciekawa, czy będzie jadalny, bo na razie czeka zapakowany na degustację w gronie rodzinnym :D
UsuńKasztany tylko pieczone. Nie mogę przekonać się do kremu z kasztanów :/ A cydr zawsze i w każdej ilości, najlepiej bretoński!!
OdpowiedzUsuńKasztanów pieczonych wciąż jeszcze nie miałam okazji spróbować (sama nie wiem jak to się stało), ale chyba nabrałam właśnie ochoty, muszę poszukać w okolicy :))
UsuńMocno spóźnione, ale dziękuję za polecenie :) Ostatnio przywiozłam krem z kasztanów i szczerze mówiąc leży, bo nie mamy żadnego pomysłu z czym i jak...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNa dobrą sprawę ja lubię robić zakupy i oczywiście kiedy mam tylko okazję to szperam po sklepach internetowych. Często takie szperanie kończy się tym, że przychodzi do mnie duża paczka różności z których jestem zadowolona. Bardzo fajnie, że są możliwości wysyłki kurierem https://www.sendit.pl/cennik/cenniki-krajowe/inpost więc na dobrą sprawę paczkę mam bardzo szybko u siebie.
OdpowiedzUsuń