poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Mała chandra na obczyźnie

Witaj Francjo! - krzyczałam radośnie w myślach jeszcze kilka dni temu, będąc w domu i czekając niecierpliwie na wyjazd. Miesięczny pobyt w Polsce zaczął mi już odrobinę doskwierać, szczególnie że przez cały ten czas mieszkałam u rodziców. Mój M. dojechał do mnie dopiero na Święta, więc pobyt w Polsce w dużej mierze oznaczał jednocześnie tęsknotę za mężem.

Dzisiaj jestem we Francji. Przywitała mnie ciepłym powietrzem i deszczową aurą, wygląda na to, że na słoneczną wiosnę przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Dzisiaj... mam dzień słabości. Nie zrealizowałam prawie żadnego planu z mojej ambitnej listy celów pt. Do zrobienia po przyjeździe. Dopadły mnie oczywiście wyrzuty sumienia i w pierwszej chwili zupełnie nie rozumiałam dlaczego tak mi dzisiaj ciężko. Zaczynam rozumieć dopiero teraz... Aklimatyzuję się od nowa. Mój sposób funkcjonowania w Polsce bardzo różni się od tego jak żyję we Francji. Wygląda na to, że mój umysł potrzebował tego dnia na zrozumienie zmiany oraz zaakceptowanie jej.

Przestawiam się na nowy tryb. Co przyniesie jutro? Realizację chociaż kilku postanowień, dwóch najważniejszych:

1. Nauka francuskiego.
Muszę wrócić do nauki języka, choć wiem że pierwsze powtórki po miesięcznej przerwie będą najtrudniejsze.  Ale wiem również, że nowe słownictwo wciągnie mnie bardzo szybko, a fascynacja językiem da o sobie znać. Wystarczy dać mu szansę.

2. Spacer.
Najlepsze lekarstwo na słabsze dni. Ciepłe wiosenne powietrze na pewno doda wystarczająco dużo energii, nawet pomimo braku słońca. 

.... ale dzisiaj tak:




7 komentarzy:

  1. Potwierdzam, że spacer w słoneczny dzień jest bardzo skutecznym lekarstwem na zły humor ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aura nieustająco deszczowa, więc spacer został odłożony na inny dzień, ale melduję że ćwiczenia fizyczne też dają niezły efekt :))

      Usuń
  2. Oj tam, minie Ci. Tez zawsze mam doła po wyjezdzie z Pl. Wtedy rzucam sie na książki i po tyg -2 wszystko wraca do normy :P Im szybciej sie czyms zajmiesz tym lepiej dla Ciebie i pewnie Twojej znajomosci jezyka francuskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa! Ja pozwoliłam sobie na jeden taki dzień słabości, a od wczoraj francuski poszedł w ruch. Co prawda w bólach, bo po przerwie, ale ruszył :)

      Usuń
  3. mam nadzieje ze chandra minie szybciutko! głowa do góry i ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień słabości we Francji dopada mnie niestety zbyt często :P. Zawsze jest jakiś powód. Ale szybko wbijam sobie wtedy do głowy, by zachowywać się jak Francuzi. Szczególnie ci na południu. To pomaga :P.

    OdpowiedzUsuń